Smog a Covid-19

Rzeczywiście jest tak, że mieszkańcy zanieczyszczonych regionów powinni się bardziej martwić pandemią?

    

Wszystko wskazuje na to, że tak. Powstało wiele światowych doniesień na ten temat i moje obliczenia wskazują na to samo. Oczywiście – i to podkreślmy wyraźnie – nie mamy na razie całkowitej pewności. Ale cofnijmy się do roku 2003, kiedy wybuchła epidemia SARS, innego wirusa, choć z tej samej rodziny. Po ustaniu pandemii zrobiono badania i wyraźnie uznano, że jest korelacja między śmiertelnością a jakością powietrza. Wyszła wtedy liniowa zależność – im gorsze powietrze, tym proporcjonalnie większa liczba zgonów. Teraz jest podobnie. Wystarczy powierzchowne spojrzenie na  mapy zanieczyszczeń powietrza i zachorowalności oraz śmiertelności na COVID-19. Widać podobieństwo.

Ale przecież smog to nie jest jedyna rzecz, która może wpływać na zachorowalność. Jest jeszcze gęstość zaludnienia…

Oczywiście. Na razie widzimy, że tam, gdzie COVID sieje większe spustoszenie, tam jest także większe zanieczyszczenie powietrza. Ale to nie dowód. Wykazujemy związek, korelację. To nie dowodzi, że większe zagrożenie COVID-em wynika z zanieczyszczenia powietrza. Mogą być też inne przyczyny. Te inne przyczyny, w tym ta, o której pani wspomniała, to tak zwane zmienne zakłócające. We wszystkich badaniach epidemiologicznych podstawą rzetelnego wyniku jest wyeliminowanie czynników zakłócających.

Jakie to czynniki?

Pierwsza rzecz – wspomniana już gęstość zaludnienia. To oczywiste, jest więcej ludzi, więc częściej są w niewielkiej odległości od siebie, tym samym wirus może się szybciej rozprzestrzeniać. Na całym świecie jest też tak, że tam, gdzie gęstość zaludnienia jest największa, jest także najgorsze zanieczyszczenie powietrza. Tu ciekawostka – tak jest wszędzie, z wyjątkiem Polski. W okresie grzewczym stężenia smogu w małych miejscowościach, gdzie przecież wciąż jest wiele kopciuchów, dorównują tym w miastach. Albo nawet są wyższe.

Druga – dochody. W Polsce widać wyraźną zależność, że im wyższe  dochody, tym bardziej szerzy się COVID. Tu nie do mnie należy ocena, ale bardzo możliwe, że fala wyjazdów na narty do Włoch przyczyniła się do rozprzestrzenienia się koronawirusa. Ludzie o wyższych dochodach ogólnie są bardziej „ruchliwi”, spotykają się z większą liczbą osób – to też mogło nie być obojętne.

W jednym z badań wykazano, że palenie ma wpływ na przebieg choroby.

To trzeci czynnik. Chociaż palenie zwiększa śmiertelność, ale nie wpływa na liczbę zakażeń. Ja przy swoich badaniach miałem jednak do dyspozycji tylko statystyki palenia z województw, dość wyrównane.

Kolejna sprawa to struktura wieku. Ma ona niewątpliwie wpływ, jednak odpowiednie wykazy zachorowań i zgonów nie są na razie dostępne. Mogłem więc w analizie ująć tylko struktury wieku w poszczególnych województwach, a ich wpływ okazał się niezbyt duży. Wykształcenie też wykazuje korelację z zachorowalnością, ale ja bym tego nie wiązał z faktem, że ktoś jest wykształcony albo odwrotnie. Wykształcenie sprzyja wyższym dochodom, więc wracamy tu do punktu numer dwa. To są czynniki, które wpływają na infekcje COVID-em w Polsce. W epidemiologii zwraca się uwagę również na inne czynniki, ale nie mają w tym przypadku dużego znaczenia.

Na przykład?

Zagęszczenie w mieszkaniach – wydawałoby się, że to dość istotny czynnik. Okazuje się, że nie, nie ma tutaj żadnego związku. Płeć – nie wykazano wpływu, choć większą śmiertelność notuje się wśród mężczyzn. 58 proc. zgonów to mężczyźni, 42 kobiety. Dalej – ważny parametr, liczba łóżek i lekarzy. Nie ma żadnego znaczenia. Ja bym powiedział, że to świadczy o tym, jak bardzo wdzięczni powinniśmy być służbie zdrowia. Przecież tam, gdzie jest mniej personelu medycznego, lekarze, ratownicy i pielęgniarki mają więcej pracy.

Normalnie sprawdza się też grupę etniczną, ale u nas nie ma to zastosowania.  Wpływ otyłości – żaden, wpływu spożycia alkoholu nie badałem. Zbadałem za to jeszcze jeden aspekt. Zastanawiałem się, czy nie jest tak, że odsetek wykroczeń nie może świadczyć o stopniu zdyscyplinowania społeczności i wpływać na liczbę zakażeń? Nie, nie ma wpływu.

Po ograniczeniu wpływu tych czynników wyszło, że smog ma wpływ?

Tak. Według statystyki, PM 2,5 ma największy wpływ na liczbę zgonów i zakażeń, PM 10 ma związek z większą liczbą zgonów, ozon ma istotny wpływ na liczbę zgonów, a słabszy na liczbę zakażeń. Z kolei dwutlenek azotu ma wpływ na liczbę zakażeń, ale jest on nieistotny statystycznie dla liczby zgonów. Światowa Organizacja Zdrowia ostrzega, że jesienią może nastąpić druga fala pandemii. Ten ewentualny kontratak może być więc być dotkliwy w Polsce, ponieważ stan powietrza w październiku i listopadzie jest u nas gorszy niż w marcu i kwietniu.

Naukowcy z Harvardu wyliczyli, że jeden mikrogram na m3 PM 2,5 wpływa na większą śmiertelność. Nawet do 15 proc. wyższą.

W tym badaniu z Harvardu jest szeroki przedział ufności – od 2 do 15 procent. Z mojej analizy wynika, że pyły jeszcze bardziej wpływają na śmiertelność. Nawet do 20 proc. Ale proszę pamiętać, nie wiemy dokładnie, ilu jest chorych. Moje wnioski wynikają z danych ministerstwa zdrowia, GUS i GIOŚ. Największą wadą obliczeń jest skala. Mamy dane z województw. Po epidemii będzie można uzyskać dane z osobnych miejscowości –  wtedy dużo łatwiej byłoby analizować i uzyskać bardziej wiarygodne wyniki.

Inne badania, tym razem włoskie, sugerują, że wirus jest przenoszony przez pył PM 2,5.

Są badania mówiące, że w cząstkach pyłu znaleziono wirusy, a raczej jego RNA. To nie jest zaskakujące, od dawna wiadomo, że na cząstkach pyłów są mikroorganizmy. Płynie z tego wniosek, że koronawirus może rozprzestrzeniać się w powietrzu. Powszechnie mówi się, że droga zakażenia to jest kichanie i kaszlenie, a tymczasem z  wielu badań wynika, że wirus przenosi się wraz z aerozolem, który wydzielamy przy oddychaniu. Te mikro-krople mogą osiadać na drobnej frakcji pyłu. Jeśli jesteśmy zarażeni, to wydzielamy wirusa z każdym oddechem. A w najdrobniejszych kroplach SARS-CoV-2 może się utrzymać nawet 3 godziny i przenosić przez kilometry. Nauka mówi jednocześnie, że nie ma dowodu na to, że w ten sposób, przez drobne aerozole, możemy się zarazić. Lepiej jednak przyjąć, że tak jest i być ostrożnym – dopóki naukowcy nie udowodnią, że nie ma takiej możliwości.

To zjawisko może mieć związek z wykrytymi w ostatnich dniach ogniskami zarażeń na Śląsku – przecież górnicy są narażeni na bardzo wysokie stężenia pyłu węglowego. Na razie to tylko hipoteza,  niepoparta danymi.

Czy w Polsce mapy smogu i mapy koronawirusa się pokrywają?

Nieidealnie, ale tak. Jeśli popatrzymy na dane o śmiertelności, to najwięcej zgonów jest w woj.  mazowieckim – choć tam nie ma najgorszego powietrza. Najgorsze powietrze jest na Śląsku, gdzie w tej chwili mamy najwięcej zakażeń. Jeśli popatrzymy na regiony, które sobie najlepiej radzą z epidemią, to na pierwszym i drugim miejscu mamy woj. lubuskie i warmińsko-mazurskie. Które jednocześnie są w czołówce najmniej zanieczyszczonych regionów.

Moim zdaniem jesteśmy bardzo bliscy uznania, że są dowody na związek przyczynowy między smogiem i podatnością na koronawirusa. 

Chociaż wciąż jest wiele znaków zapytania.

Oczywiście, musielibyśmy mieć o wiele dokładniejsze dane.  Ale pomimo tego widzimy tendencję. Ona jest na tyle mocna, że się przebija przez ten szum niedokładności. Poza tym mamy dodatkowe przesłanki, na które zwraca uwagę jedno z najbardziej rozpowszechnionych przez media włoskich badań. Naukowcy nie podają w nich danych liczbowych, tylko medyczne. Te potwierdzają, że jeśli organizm jest narażony na krótko lub długotrwałe oddziaływanie zanieczyszczeń powietrza, to osłabione są pierwsze mechanizmy obronne w górnych drogach oddechowych. Wirus może przenikać do dolnych dróg oddechowych, powodując cięższy przebieg choroby. To nie wszystko – przez smog wczesna reakcja odpornościowa organizmu jest osłabiona. Wysokie stany zanieczyszczenia powietrza  powodują też stan hiperaktywości układu odpornościowego, bardzo szkodliwy dla organizmu. W efekcie, jeśli zarazimy się koronawirusem, to organizm radzi sobie z nim gorzej, bo jest osłabiony. Dane to potwierdzają. Związek między zachorowalnością na COVID-19 a smogiem jest, potrzebujemy tylko czasu, żeby się dowiedzieć, jak silny.

Prof. Piotr Kleczkowski –  profesor Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, specjalista w zakresie inżynierii dźwięku, percepcji dźwięku i ochrony środowiska, autor książki “Smog w Polsce”.

Żródło: https://smoglab.pl/

Więcej informacji na temat smogu, alarmach smogowych na stronie: https://smoglab.pl/